Najstarsze ze śladów prawnie uregulowanego sądownictwa polubownego, które udało mi się odnaleźć, pochodzą ze Starożytnego Rzymu. Samo słowo „arbiter” zresztą ma łacińską genezę i powstało w wyniku połączenia przedrostka „ar”, jako dawnej formy „ad” oznaczającego „do” i od czasownika „bitere” oznaczającego „iść”. Arbitrem miała być więc "osoba udająca się w określone miejsce". Co ma jednak sąd polubowny do "zmierzania w określone miejsce"?
W jednym z tekstów Cycerona, ten „chwali jeden z przepisów ustawy XII tablic za jego powściągliwą sankcję. Przepis ten stanowił, że za dnia nie wolno zabić złodzieja, który się wkradł do domu, chyba że ten złodziej opędzał się przy użyciu niebezpiecznego narzędzia. Gdy więc miało miejsce posługiwanie się tym narzędziem, to można było zadać złodziejowi śmiertelny cios, lecz należało przy tym podnieść wrzask, który by usłyszeli jacyś ludzie, przede wszystkim sąsiedzi, i zbiegli się.” Pokrzywdzony miał wzywać sąsiadów (arbitris) po to, żeby podkreślić zgodność z prawem dokonanego zabójstwa. Tacy „arbitrzy” mieli ocenić sytuację i stwierdzić, czy śmiertelny cios został zadany zgodnie z prawem. Dla niedoszłego złodzieja-denata miało to już raczej niewielkie znaczenie, ale najważniejsze, że sprawiedliwości stało się zadość. Kolejnym krokiem w ewolucji arbitrażu, już bardziej przypominającą sąd, był pignus. Był to - krótko mówiąc - zakład. Strony zakładały się o to, która z nich ma rację. Następnie każda z nich dawała osobie trzeciej wartościowy przedmiot. Ten, komu arbiter przyznał rację - wygrywał zakład i przedmiot należący do przegrywającego. Dekady później zapis, będący wyrazem porozumienia stron, którym przekazywały one spór pod osąd osoby trzeciej, występował pod postacią umowy nazywanej compromissum. Compromissum przypominało już zapisy na arbitraż, które są znane współcześnie - mogło zawierać szczegółowe regulacje dotyczące postępowania arbitrażowego. Była to jednakże umowa całkowicie o prywatnym charakterze. Oznaczało to, że żadna ze stron nie mogła przymusić drugiej do uczestniczenia w postępowaniu arbitrażowym albo wykonania orzeczenia trybunału. Żeby zapewnić wykonanie zapisu na arbitraż strony zawierały kolejną umowę, a raczej umowy, nazywane promissiones. Promissiones były przyrzeczeniem (które korzystało już z ochrony prawa publicznego), że strona zapłaci drugiej określoną kwotę pieniężną, jeśli nie wykona postanowień umowy o arbitraż. Michał Hubicki |
Michał Hubicki
Archiwum
June 2017
|